Rune Larsen szczególnie źle znosił
dramatyzm włoskiego upału. Żadnego podmuchu, który miałby szansę swą rześką
strukturą musnąć stęskniony chłodu policzek. Trzydzieści sześć kresek i woda w
butelce na trzy drobne lub jeden solidny łyk. Nędzne laski wokół, a słońce w
natarciu. Mech palił stopy przez wybrzuszenia podeszwy. Petter Lier odmiennie
traktował urok słońca i rozlanego żaru. Rune w buncie przybrał pochmurny wyraz
twarzy, był tym wszystkim skrajnie zmęczony. Petter obie dłonie wyciągnął ku
niemu, zarzucił na szyję i ciepłym pocałunkiem z typowym sobie raptownym gestem,
otarł wargi mężczyzny. Niteczka srebrzystej śliny łącząca ich i bruzdki
znikające z czoła.
*
Zostawiajcie adresy waszych blogów. Chętnie poczytam.
Zostawiajcie adresy waszych blogów. Chętnie poczytam.